To już dziś. Dzisiaj wracam do miasta z którego wyjechałam kilka lat temu. Wszystko przez Federico, mojego Federico-poprawka, kiedyś nim był. Teraz pewnie spędza czas w sypialni ze swoją idealną żoną Vanessą. I pomyśleć, że byłam taka głupia i się z nim zadawałam. Jest tylko jeden plus-Espenza. Moja pięcioletnia córeczka. Tego dnia, kiedy szłam mu o tym powiedzieć moje serce pękło na milion kawałeczków. Widok ukochanej osoby i zupełnie obcej laski całujących się nie był przyjemny. Wybiegłam z tam tond jak najszybciej i wyleciałam do Shicago. Teraz mieszkam sama, jak i samotnie wychowuje córkę. Jest moim całym życiem. Spytacie się pewnie dlaczego wylatuje do miasta w, którym mieszka mój były? Otóż odpowiedź jest prosta-Przylatuje na ślub Violetty, mojej najlepszej przyjaciółki. Jestem tego świadoma, że będzie tam też Federico, w końcu to jej brat. Po prostu będę go unikać i nie pozwolę na spotkanie w cztery oczy. Espenza będzie w moim domu z opiekunką. Fede nie może się o niej dowiedzieć. Zabrałby mi ją z pewnością. Jest jeszcze jeden powód podróży-rozprawa. Wtedy to okaże się do kogo należeć będzie Espi. Bardzo mi na niej zależy. Nie mam oprócz niej nikogo. Jeśli mi ją odbiorą zabije się. Skocze z mostu, albo coś. Błagam wszystko tylko nie Espenza. Martwię się o nią bardziej niż o spotkanie ze swoim byłym. Moje przemyślenia przerwał głos Stewardesy-Lądujemy. Odetchnęłam z ulgą. Nie lubiłam latać. Przywoływało to we mnie wspomnienia o katastrofie lotniczej w której zginęli moi rodzice. Po lądowaniu wszyscy zaczęli bić brawa, a ja czym prędzej z tam tond wyszłam. Poszłam do postoju taksówek i złapałam jedną.
-Gdzie?-zapytał jak zwykle znudzony kierowca. Czy nie mogą obsługi kontrolować czasami?
-Ferranis 21-burknełam i rozsiadłam się w fotelu. Zwykła taksówka, trochę stara. Po chwili byliśmy już w moim starym domu. Podałam kierowcy wyznaczoną kwotę i razem w torbą na kółkach wyszłam z pojazdu. Wpisałam kod. Nie zmieniony-Uśmiechnęłam się lekko i popchnęłam furtkę. Nic się nie zmieniło
-Lusia?-wszędzie poznam ten głos. Odwróciłam się i spotkałam się z mocnym uściskiem Pani Bernadetty. Moja sąsiadka i ja bardzo się lubiłyśmy. Ona się opiekowała moimi kwiatami kiedy wyjeżdżałam i piekła przepyszne ciasta, a ja zaś dotrzymywałam jej towarzystwa. Sympatyczna starsza pani.
-Kiedy przyjechałaś? Ja tak tęskniłam-z oka poleciała jej łza. Czasem traktowałam ją jak moją matkę. Tylko, że mojej na pewno mi nie zastąpi. Uśmiechnęłam się do niej lekko, a ona już wiedziała o co chodzi
-Szarlotka czeka w domu. Nie wiedziałam, że przyjedziesz, ale zawsze jestem w gotowości-zaśmiałyśmy się lekko po czym postawiłam walizkę przed domem i poszłyśmy wraz z kobietą do jej ogródka. Było tam dokładnie tak samo jak za dawnych lat. Usiadłam na wiklinowym krześle i zaczęłam zajadać się szarlotką z lodami waniliowymi. Z domu wybiegła zawołana przez Panią Bernadettę Espia. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyje. Przytuliłam ją do siebie
-Stewardesa opiekująca przywiozła ją wcześniej, tak jak prosiłaś-oznajmiła sąsiadka, a ja wróciłam do ciasta. Co drugi kawałek podawałam też Espenzie, która siedziała mi na kolanach. Starsza pani zaśmiała się. Wyglądać to to musiało komicznie. Było już późno więc pożegnałyśmy się ze starszą Panią i wróciłyśmy do domu.
-Espi idź już się położyć-poleciłam dziewczynce i zgasiłam światło w jej pokoju. Posłałam jej całusa i zamknęłam drzwi. Ruszyłam do swojej sypialni. Tam zciągnęłam ubranie i przebrałam się w cieplutką piżamkę, papucie i szlafroczek. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz-Violetta. Odebrałam
-Hej Vils! Co tam?-zapytałam. W końcu jutro najważniejszy dzień w życiu mojej przyjaciółki.
-Cudownie! Nie mogę się już doczekać, Leon jest taki uroczy-odpowiedziała i zaczęła mruczeć.
-Przynajmniej ty jesteś szczęśliwa…..-szepnęłam i zerknęłam na moje wspólne zdjęcie z Federico stojące na półce.
-Lusia, ty powinnaś wybaczyć Fede i być z nim. Nie rozumiem po co wy w ogóle robicie tą szopkę z rozprawą i walką o dziecko. On cię kocha!-moja przyjaciółka jak zwykle swoje. Owszem kocham Fede, ale to nie jest takie proste na jakie się wydaje.
-Vilka, to nie jest takie proste! Zmieńmy temat, zaprosiłaś na ślub Vanesse?-na sam dźwięk tego imienia skrzywiłam się lekko.
-Nie! Nie będzie mi tu jakaś żmija podrywała najprzystojniejszego chłopaka na świecie, zaraz po Leonie oczywiście!-zaśmiałam się. Ona zawsze wiedziała czego mi trzeba.
-ok, ok. Vilu muszę kończyć. Do jutra!-pożegnałam się
-Do jutra Lu-odpowiedziała i się rozłączyła. Odłożyłam komórkę i usiadłam przy toaletce. Rozczesałam włosy, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka. Natychmiastowo odpłynęłam do krainy morfeusza.
Obudził mnie głośny dźwięk budzika. Delikatnie się przeciągnęłam i podniosłam głowę, a następnie tłów. Kiedy oprzytomniałam i odzyskałam powagę sytuacji podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej kremową sukienkę z diamencikami i położyłam ją na łóżku tuż obok cielistych szpilek i beżowej kopertówki. Związałam włosy wysokiego kucyka. Obmyłam twarz płynem miceralnym i nałożyłam podkład. Postawiłam na pastelowe i stonowane kolory pasujące do sukienki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam sukienkę, buty, a do ręki wzięłam torebkę. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół i zawołałam Espi. Po kliku minutach przybiegła jeszcze w futrzanej piżamce. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W nich stała opiekunka
-Wszystko ma pani napisane na kartce w kuchni na lodówce. Espenza nie jest problematycznym dzieckiem i mam nadzieje, że będzie grzeczna. Do widzenia!-powiedziałam do niej na co ona tylko skinęła głową, a ja zniknęłam za drzwiami. Pojechałam swoim białym Ferrari do domu Vils. Po pięciu minutach byłam na miejscu. Wyszłam i z grzeczności zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Francesca cała w skowronkach ubrana w turkusową zwiewną sukienkę do kolan. Zaprosiła gestem ręki do środka gdzie na fotelu siedziała już Violetta, ubrana w bieliznę i z ułożonymi włosami. Była nie umalowana. Cóż, my mamy taką tradycję, że zawsze na ślubie moich przyjaciółek ja maluje Pannę Młodą, bo po pierwsze jestem w tym najlepsza, a po drugie jestem w tym najlepsza.
-Hej Lu! Czekałyśmy na ciebie. Ślicznie wyglądasz-spojrzałam na moją kreację. Faktycznie taki efekt chciałam uzyskać. Umalowałam Vilu według jej instrukcji i razem z Fran pomogłyśmy jej z suknią. Wtedy byłyśmy już gotowe.
-Wsiadłyśmy do białej limuzyny i pojechałyśmy do miejsca ślubu, czyli czegoś w rodzaju kościoła jak to Violetta określiła. Wysiadłyśmy przed pięknym budynkiem i weszłyśmy do części dla Panny Młodej, bo przecież Leon nie mógł zobaczyć Violki.
-Ale się denerwuje! A co jeśli on powie nie?-moja przyjaciółka zaczęła histeryzować. Mrugnęłam porozumiewawczo do Francesci, a sama poszłam zobaczyć co tam u Pana Młodego. Weszłam do ciemniejszego budynku i zastałam tam Leona chodzącego w kółko trzymając się za głowę. Spojrzałam na Federico pytająco, a on tylko machnął ręką.
-Ludmiła? Jest sprawa. Musicie być razem z Fede świadkami-wypalił po czym zasłonił się tak jakby się nas bał. Spojrzałam na Włocha. On przytaknął
-Ok-rzuciłam i wyszłam z pomieszczenia. Ten dom weselny jest cudowny.
Ceremonia minęła sprawnie. Violka jak i Leon powiedzieli sobie tak i zostali złączeni już na wieki. Potem pojechaliśmy do miejsca w którym miało się odbyć wesele. Był to cudowny pałac z mnóstwem posągów i ślicznych komnat. Wyszłam z białej limuzyny i razem z Francescą weszłyśmy do Sali balowej. Poleciała wolna piosenka. Fran od razu do tańca porwał Diego, a ja stanęłam w koncie i patrzyłam na inne zakochane pary. Federico tańczył z Violettą, Naty i Leon także. Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz-Pani Bernadetta. Odebrałam
-Kochanie, Lusiu. Oonnaaa, onnaa-łkała moja sąsiadka. Uspokajałam ją do skutku.
- Espi została porwana- powiedziała na jednym wdechu. Moje serce zwolniło. Przytrzymałam się ściany.
-Czekam na komendzie na ulicy Gorrea 23-powiedziała i rozłączyła się. Podbiegłam do tańczącej Fedeletty
-Fede, porwali Espenze-pociągnęłam go za rękę jednocześnie zostawiając zdezorientowaną Vilu na środku sali. Pojechaliśmy na policje. Tam czekała na nas już moja sąsiadka i policjant. Podbiegłam
Z Federico do nich, a Pan Rawlisson-bo tak wyczytałam z plakietki poprosił nas do gabinetu. Usiadłam na krześle obok mojego byłego.
-Espenza Pasquarelli, Państwa córka została porwana. Prawdopodobnie przez opiekunkę-wytrzeszczyłam na niego oczy. Przecież domu i mojej córki pilnowała Lara-moja wieloletnia przyjaciółka.
-To niemożliwe-wypaliłam nagle i wybuchłam płaczem.
-A jednak. Będziemy szukać do skutku, a teraz proponuje żeby Pani zamieszkała z Panem Pasquarelli ponieważ porywacz może zaatakować również Panią, Pani Ferro-przytaknęłam po czym razem z Federem wsiadłam do jego samochodu i odjechałam. Po pięciu minutach byliśmy już na miejscu. Mój były pokazał mi pokój. Wszystko było takie same, w szafie te same ciuchy. Postanowiłam pójść się napić. Zeszłam na dół. W kuchni zastałam Federico. Nalewał wody do szklanki
-Niedługo rozprawa-rzucił w moją strone
-Mam dobrego adwokata-powiedziałam pewna siebie
-Espenza jest moja!-podniósł na mnie głos. To bolało najbardziej.
-Nie zabierzesz mi Espi!-krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia. Skuliłam się na kanapie i cicho łkałam. Poczułam czyjeś ręce, które powoli przyciągały mnie do siebie. Nasze ciała się zetknęły
-Przepraszam, nie powinienem. Jestem idiotą-uśmiechnęłam się na te słowa. Oderwałam się od niego i włączyłam telewizor. Pokazali naszą córkę. Popłakałam się. Wróciłam do swojej sypialni i poszłam spać.
Obudził mnie Fede skaczący po moim łóżku. Podniosłam się i spojrzałam na niego
-Odnaleźli Espi. Szybko Lu jedziemy-po chwili byliśmy już na komendzie. Ledwo co weszliśmy, a podbiegła do nas nasza córeczka. Federico podniósł ją, a ja złączyłam nasze usta w pełnym miłości pocałunku.
Śliczne <3
OdpowiedzUsuńOmnom Fedemilka :') Takie love story xD
No Leonetka nasza jak zawsze najlepsza :')
Fedemila+Leonetta= Stan błogości xD Omniom <33
Omnom żrem biskits czokolete (biscuits chocolatte) :3
Hah tak naprawdę nie żrem,hahaha ;'D Łezki szczęścia ;'D
Feder i Luśka tacy namiętni w samych sobie ;d
Beso pełne miłości ooo ^-^ I jeszcze raz oooo xD
~~~~~
Komentarz do autorki:
Iguniu,wykonałaś kawał dobrej roboty.Shot ma długość w sam raz.Nie liczy się długość,ale jakość.To tyle z mojej strony x
Besos ;*
Super :)
OdpowiedzUsuńLudmiła ... <3