piątek, 13 marca 2015

OS Niny Pasquarelli - 3 miejsce


Serce obawia się cierpień [...]
Powiedz mu, że strach przed cierpieniem
jest straszniejszy niż samo cierpienie.

Szczęście nie jest wcale mglistym marzeniem. 




   Swoją bladą dłonią chwyciła czerwoną zapalniczkę leżącą na stole, i zapaliła nią ulubioną świeczkę o zapachu pomarańczy. To właśnie był jej ulubiony zapach na zimę. Zapaloną już świeczkę włożyła do szklanego pojemniczka, kładąc go na średnim dębowym stoliku. Zdjęła swoje ciepłe różowe kapcie w króliczki, położyła się na łóżku przykrywając kołdrą i gasząc lampkę stojącą na jej szafce nocnej. Jeszcze tylko zabrała swojego białego smartphone i słuchawki. Podłączyła je i włożyła do uszu. Odblokowała telefon, który był zablokowany wzorem... zawsze myślała o nim, dlaczego? Bo szyfr to literka "F", literka jego imienia, tego magicznego imienia. Załączyła muzykę i pozwoliła za nużyć się w otchłani rozpaczy. Tylko w nocy, kiedy była sama była sobą. Nie musiała ukrywać swoich uczuć. Nie musiała kłamać, jaka jest naprawdę. Każdej  nocy, myślała i wspominała. Co by było gdyby była dobra? Czy by się w niej zakochał? Czy by ją polubił? Co by było? Ale nie jest...
Bardziej od samotności, bolało ją nie odwzajemnione uczucie. Kolejny raz dzisiaj przypomniała sobie jego. Jego piękne czekoladowe oczy, w których mogłabym zatonąć, idealnie ustawioną na żelu grzywkę, bez której by nie przyszedł do Studio. I zniewalający uśmiech. Wieleby dała, żeby choć raz zatonąć w jego oczach, po czuć smak jego ust i choć raz się do niego przytulić. Że jest dla kogoś ważna... Jej twarz nie tryskała radością, nie było na niej tego pięknego uśmiechu który zawsze nakładała na siebie wychodząc rano z domu, z jej oczu nie był blask który widzieli wszyscy, widać było tylko smutek, na dodatek oczy były także opuchnięte od ciągłego płaczu. Nic nie było tak jak dawniej zanim się zakochała. Miłość boli, a zwłaszcza ta nieodwzajemniona. Wierzchem dłoni starła łzy spływające po jej bladych policzkach. Zgarnęła z siebie kołdrę i założyła różowe kapcie. Załączyła swoją lampkę nocną, usiadła do biurka. Z szuflady biurka wyjęła białą kartkę, kopertę i długopis. Oparła drżącą rękę o kawałek kartki, po woli papier sam wypełniał się słowami płynącymi prosto z jej małego kruchego serduszka.

                                                       Drogi Federico!

Zapewne dziwi cię to, że ja Ludmiła Ferro piszę do Ciebie. Na wstępnie oznajmiam, ja nic od Ciebie nie chce. Proszę, zanim spalisz ten list, przeczytaj. Wiem, że mnie nienawidzisz i słusznie. Jestem podłą jędzą i suką, ale spokojnie za niedługo mnie tu nie będzie. Będziecie, wieść spokojne życie, z dala od kłótni, wyzwisk i oskarżeń z mojej winy. I teraz tu nasuwa się pytanie: Dlaczego za niedługo mnie tu nie będzie? Wiem, że cię to nie interesuje, nikogo to nie interesuje. Moja matka to ma gdzieś. Jak by to tu ująć... popełniam samobójstwo, to powinno ci wystarczyć. Ale dlaczego? I czemu do Ciebie piszę? Najgorsze pytania. To nie jest zbytnio ważne, mimo to odpowiem. Bo co mi tam, i tak już wystarczająco się upokorzyłam, nie mam nikogo. Moje, życie nigdy nie było kolorowe. Ten rok 2014 był dla mnie najgorszym rokiem w życiu i najbardziej męczącym. Bo uświadomiłam sobie coś, to, że cię kocham, a ty mnie nie. Bo nie da się kochać takiej jędzy jak ja. Ech... to jest list pożegnalny Fede... Popełniam samobójstwo, ale nie musisz o tym wiedzieć. Nie potrafię żyć z myślą, że moja miłość jest nie odwzajemniona, bo przesz jest prawda? Więc:

                                                                                                                                 Żegnaj Federico.
                                                                                                                                        Twoja Ludmiła.


Zgięła list w połowę i włożyła do beżowej koperty. Jeszcze tylko podpisała wiadomość "Dla Federico ♥ ". Wstała z krzesła, zgasiła lampę pozostawiając zapaloną świeczkę. Chwyciła kopertę wychodząc z pokoju. Udała się do łazienki, delikatnie odchyliła drzwi, aby nie obudzić domowników i wślizgnęła się do środka. Zamknęła się na klucz. - Nikt tu nie może wejść - pomyślała. Nalała do wany gorącej wody. Odłożyła wiadomość na szafkę. Weszła do wanny w ubraniu, nie miała ochoty się rozbierać, bo po co? Z szuflady wyjęła paczkę żyletek. Położyła się wygodnie, wyjmując z opakowania ostre narzędzie. Obróciła nim parę razy, aby dobrze się przyjrzeć. Przyłożyła ją do skóry, pociągła długą linię od nadgarstka aż po łokieć, na drugiej ręce zrobiła to samo. Jeszcze dodatkowo kilka kresek w przeciwnym kierunku co dwie poprzednie. Zrobiło jej się gorąco, obraz zaczął się rozmazywać, a sama zaczęła odpływać. Powoli traciła kontakt z rzeczywistością.
 - Żegnajcie - szepnęła ostatni raz zamykając swoje piękne bursztynowe oczy.

3 komentarze: