środa, 18 marca 2015

UWAGA, UWAGA TERAZ OS Anastasii Grey - 1 miejsce :)


Idę przez ciemny las i czuję na sobie przyszywający wzrok.Co chwilę odwracam się do tyłu.Ciągle mam wrażenie,że ktoś mnie śledzi.Nagle ktoś łapie mnie w tali i zatyka dłońmi usta.Uderza mnie czymś ciężkim,po czym upadam na nasłaną ściółkę.Ciemność.


   Budzę się z podniesionym tętnem i szybszym biciem serca.Jestem cała mokra.
Jestem w ramionach Leóna,który obejmuje mnie mocno.Chyba go obudziłam.
 -Cśiii,Violu to tylko sen.Nic się nie dzieje,zawsze będę przy Tobie -całuje mnie w policzek,następnie czuję Jego wargi na moim rozgrzanym policzku.Wzdycham,a szatyn wtula mnie do siebie mocniej.Oglądamy film dalej,znów powieki się zamykają.Jednak nie daję za wygraną.Spoglądam na Leóna,który już dawno zasnął.Nie wiem,ale mam złe przeczucia.Film powoli się kończy,nie to mnie trapi...W domu jest cholernie ciemno,z ulic słyszę głośne krzyki.Powtarzają się dość często.Kobiece,piszczące.Błagające o pomoc.Oj,Castillo ubzdurałaś sobie i teraz dramatyzujesz -karcę moją podświadomość.Zrywam się z kanapy jak oparzona,słysząc dźwięk klaksonu. -Dzisiaj Violetta jesteś wyjątkowo wrażliwa -powracają natarczywie myśli,które od siebie odpycham.Postanawiam iść do kuchni,by zapalić potrójne lampki.Zmierzam spokojnie ku kredensowi,gdy mój palec ma dotknąć przycisku słyszę walenie w drzwi.Obserwuję główny punkt nie ruszając się i wstrzymując oddech. Za jakie grzechy oglądałam ten szalony horror!? - nie panuję nad sobą.Zaczynam przeklinać w myślach.Liczę do dziesięciu,by dosłownie się uspokoić.Nasłuchuję jednocześnie,co dzieje się na zewnątrz.Na klatce schodowej rozlega się pisk,ktoś rozmwawia.Jeżeli to tak można nazwać.Na szczęście to była wizyta do sasiadów,którzy są dość dziwni.Cichutko stąpam po drewnianej futrynie,biorę szklankę i przykładam do wizjera.Plan raczej się nie sprawdzi.
- Nie mam pojęcia,o co panu chodzi.Nie znamy żadnej Rebeccy Steam,przyczyn zabójstwa również.Do tego jeszcze przychodzi pan nad ranem,jak gdyby nigdy nic.Niech pan wybaczy,ale oglądamy z mężem komedię.Dziś obchodzimy rocznicę -tłumaczyła z pretensją brunetka,nic nie rozumiem.Dalej może się czegoś dowiem.
- Proszę wybaczyć za najście o  nieodpowiedniej porze.Prowadzimy aktualnie śledztwo w tej sprawie.Nikt nie wie,co mogło się stać z Panią Steam.Zna pani kogoś,kto mógłby wiedzieć więcej? - zapytał uprzejmie 'ktoś',założe się,że policjant lub detektyw. Błagam,nie nasyłaj tego gościa do nas! A jednak. -żegnają się.Mężczyzna idzie do nas.Chwilę stoi,jakby się nad czymś zastanawiał.Przyciskam się bardziej do drzwi.Chrząka,obciera buty o wycieraczkę i w całym domu rozlega się dzwonek.Odskakuję.Próbuję coś z siebie wydusić,ale nie mogę. -Już otwieram! -krzyczę roztrzęsionym głosem.Zgarniam i nakładam na siebie puchowy szlafrok.Zostaje mi jeszcze obudzić mojego chłopaka.Szturacham go i popycham.Moje starania idą na marne,on ani drgnie.Popycham go jeszcze raz,aż spada z kanapy.Zaniepokojona podnoszę Leona i głaszczę po policzku.Przytomnieje,mrozi mnie wzrokiem i odpycha,słysząc narastający dźwięk dzwonka i pukania do drzwi.Przekręca zamek i otwiera wejście.Dołączam do Niego i chwytam za rękę.
-Dobry wieczór Państwu.Nazywam się James Corner,należę do Tajnych Służb Specjalnych,które zajmują się nieodkrytymi zagadkami.Obecnie prowadzimy śledztwo w sprawie zabójstwa Panny Rebeccy Steam.Wiecie państwo coś na ten temat? -spojrzałam na Leóna,który nerwowo drapał się po głowie.Powoli podniósł głowę.Jego gałki oczne uległy powiększeniu,a skronie zaczęły pulsować.Szepnął coś facetowi i oboje wyszli,a szatyn zamknął drzwi w ogóle nie zwracając na mnie uwagi.No po prostu cudownie! Zostałam sama,nie wiem,kiedy wróci.Dobrze,że mam zapalone światło nad głową. Jak można nie wziąć ze sobą komórki? Teraz na bank nie zasnę.Zobaczę,co jest w telewizji.Biorę szklankę soku pomarańczowego i zasiadam przy stoliczku dziennym.Dłonią sięgam po pilota i 'pykam' kanał po kanale.Zapowiada się długa noc.



tumblr_nji2u51gQY1u2iso5o1_540.png


Rok później...

-Violetta,zaczekaj! -ganiam za szatynką prawie z 15 minut.Mieliśmy 'małe' spięcie,konkretniej konflikt,w którym zawiniłem ja.Otóż Rebecca stanowiła jakąś cząstkę w moim życiu-mianowicie była moją dziewczyną.Była,powtarzam była,więc nie ma o co się martwić.Fakt,że totalnie zszokowała mnie jej śmierć.Musiałem się pozbierać,tym samym zaniedbując moją dziewczynę -poprawka- przyszłą narzeczoną,ale nadal moją.Mam pewien plan co do nas,o którym Vilu nie ma zielonego pojęcia.Zanim to zrobię,muszę jeszcze Ją dogonić.Rany,nie wiedziałem,że umie tak szybko iść! Podsumowując Steam to zamknięta przeszłość.Koniec tematu.
Wracam do rzeczywistości i zatrzymuję się na żelaznym słupie.Jasny gwint! O mały włos,a bym w niego wyrżnął. Verdas mniej myśl,więcej rób -karcę swoimi myślami i poszukuję wzrokiem 'zguby'.Weszła do sklepu z ciuchami...nie ...z mięsem? Coś dzisiaj nie dowidzę.Wpatruję ze skupieniem w nazwę sklepu.Nieee! Jakiś frajer zasłonił mi wgląd.Wzdycham z zażenowania i kieruję się w stronę najbliższej ławeczki,która znajduje się na przeciwko sklepu.Idąc wpadam na kogoś,co skutkuje upadkiem na szary betonowy chodnik.Mężczyzna pomaga mi wstać.Chwila...Przecież to Federico!
-Stary,dawno ciebie nie widziałem.Jak tam ci się wiedzie? -uśmiecham się szeroko do przyjaciela,zastanawiając się nad odpowiedzią.Ma wyższą grzywkę niż ostatnio.
-A bez zmian.Zdradzę,że dziś chce się oświadczyć Violetcie.Nie mów nikomu,to tajemnica - odpowiadam dumnie,a brunet zaczyna się śmiać. O co chodzi?

Kilka minut później...

Siedzimy ze starymi znajomymi w Cukiernii u Pana Johansona. Kto wymyśla te nazwy? Siedzę na przeciwko Ludmiły,Francesci,Federico i Diego oraz Violetty.Obok mnie są Maxi i Broduey.A zapomniałbym o Camili i Naty,które wyszły do toalety.

***
-Czy Ty Violetto Castillo uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? -klękam na kolanach przed kobietą,z którą chcę spędzić resztę swoich dni.Po jej policzkach spływają łzy wzruszenia.Jedyne czego pragnę to usłyszeć znak zgody.
- Tak - odpowiada przez płacz.Wstaję i nakładam pierścionek z brylantem na Jej palec.
Wpijam się namiętnie w usta Vilu i wyrażam wszytkie uczucie do Niej-przyszłej żony.



********************************************************************************************************************************************

No i to już koniec wszystkich wspaniałych OS'ów dziewczyn. Mam nadzieję, że każdy jest z siebie zadowolony i cieszy się, że zajął jakieś miejsce. Wszytkich czytelniczek OS'y były wspaniałe były cudowne i wspaniałe.

niedziela, 15 marca 2015

INFO!



Drodzy czytelnicy,

Jeśli chodzi o następny rozdział to nie wiem kiedy się pojawi. Mam mnóstwo rzeczy do załatwienia i nie mam zupełnie czasu. Uwierzcie mi chciałabym napisać wam jak najszybciej następny capitulo, ale nie mogę. To nie moja wina, przepraszam :( Postaram się jakoś w tygodniu kiedy będę miała czas. A One Shoty dziewczyn zdążam wstawiać, bo po prostu robię kopiuj, wklej i to mi zajmuję raptem dwie minuty. Wiem, że będziecie na mnie źli, ale co mam poradzić. Proszę jeszcze raz, żeby dziewczyny, które wygrały konkurs skontaktowały się ze mną. Niektóre to zrobiły, ale niektóre nie. Do cholery dziewczyny, przecież wygrałyście i są nagrody. Chcę wam je przekazać. Jeszcze jedna rzecz, jeśli chodzi o następny rozdział i o dedykację to postanowiłam, że będzie dla Fedemiły Forever (Oli), której obiecałam. Pod trzecim capitulem będzie już dla osób, które wygrały konkurs.
Z poważaniem,
Gabi <3

OS Misii Ferro - 2 miejsce


Autor: Misia Ferro
Tytuł: Nie chcę cię skrzywdzić
Gatunek: dystopia, dramat, romans
Para: Fedemiła
Uwagi: Crossover (Mroczne Umysły - Alexandra Bracken)
  

**************************************************************************************************
                   Thurmond. Obóz "rehabilitacyjny" dla takich jak ja. Dla 2% dzieci. Tylko tyle przeżyło. 2% dzieci przeżyło, ale... Te dzieci mają niesamowite zdolności i właśnie dlatego pozamykano je w obozach. Stanowią "zagrożenie". Podzielili nas na Zielonych, Niebieskich, Żółtych, Czerwonych i Pomarańczowych. Zieloni to geniusze. Dobrze radzą sobie z matematyką, informatyką, robotyką i mają fotograficzną pamięć. Niebiescy potrafią podnosić rzeczy bez dotykania ich(telekineza).  Żółci władają elektroniką. Czerwoni mogą podpalić wszystko. I to siłą umysłu. A Pomarańczowi... To potwory. Na przykład ja. Potrafię wedrzeć się do czyjegoś umysłu, zmienić wspomnienia, kazać komuś zrobić coś złego, a nawet wymazać mu pamięć. Tylko mam jeden problem. Nie panuję nad tym. Boję się, że kogoś zranię.

                     Uciekłam z Thurmond. Jestem jedną z niewielu osób, którym się to udało. Teraz mnie szukają. Chcą mnie zabić. Mnie i każdego kto mi pomoże. Nie dziwię im się. Jestem niebezpieczna. Boję się, gdy ktoś chwyta mnie za rękę, gdy mnie przytula. Ale... To nie o siebie się martwię. Martwię się o innych. A szczególnie o niego.... O Federico. On jest Czerwony. Ale w przeciwieństwie do mnie on potrafi zapanować nad swoim "darem". Próbuje mi pomóc. Problem w tym, że nie wie jak. Nikt nie wie. Dlaczego? Dlatego, że jestem ostatnią z Pomarańczowych. Reszta została zabita, bo "stwarzają zagrożenie". Mnie ocaliła ucieczka. 
                     Teraz Federico i ja zatrzymaliśmy się na noc w opuszczonej fabryce.
-Ludmiła, o czym tak myślisz?-zapytał.
-O wszystkim. O mnie. O tobie - wyliczałam.
-Będzie dobrze-powiedział i spróbował mnie objąć. Odskoczyłam jak oparzona.
-Nie dotykaj mnie!
-Lu, dlaczego?
-Wiesz o co mi chodzi! Boję się, że zrobię ci pranie mózgu! Zrozum, że nie potrafię tego okiełznać!
-Spokojnie. Uwierz w siebie-próbował mnie przekonać.
-Nie potrafię... - w moich oczach stanęły łzy.
-Spróbuj - nalegał i zbliżył się do mnie.
-Ale... Jeśli poczujesz, że robię ci krzywdę to mnie odepchnij, ok?
-Zgoda-powoli nie chcąc mnie wystraszyć wyciągnął ręce w moim kierunku. Wtuliłam się w jego pierś i łkałam. On tylko głaskał mnie po plecach i szeptał,  że wszystko będzie dobrze. Chciałam w to wierzyć.
-Fede, a co jeśli nas znajdą?
-Nie martw się tym. Nie uda im się. Poza tym razem jesteśmy niepokonani. Pamiętaj o tym-szepnął. I wtedy zrozumiałam, jak bardzo... Jak bardzo go kocham. I właśnie dlatego... Muszę odejść. Odejść zanim go skrzywdzę. Odejść zanim namieszam mu w głowie. Odejść zanim nas złapią. Ale... Najpierw muszę się pożegnać. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich cały świat. Może dlatego, że to on był całym moim światem. Złączyłam nasze usta w pocałunku. Wyraziłam w nim wszystko. Strach, ból, gniew, miłość... Wiedziałam, że czujemy to samo. Nasze dłonie-dopasowane. Nasze usta-stworzone dla siebie. Nasze serca-wybijające ten sam rytm. Nagle moją głowę zalały obrazy. 
Mały Federico i jego rodzice. Federico i jego pierwszy dzień w szkole. Federico i nasze pierwsze spotkanie w lesie. Poczułam, że muszę to przerwać. Odskoczyłam gwałtownie. 
-Federico... Chcę, żebyś wiedział, że... Kocham cię. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie wiem nawet jak ci podziękować, że ze mną jesteś, ale boję się. Cholernie się boję, że cię skrzywdzę. I dlatego.... Muszę odejść, ale... Nigdy o tobie nie zapomnę.-Łzy spływały po moich policzkach, a ja nawet nie próbowałam ich powstrzymać.
-Cholera. Ludmiła! Czy ty nie rozumiesz? Ja też się boję, ale wiem, że rozstanie niczego nie zmieni! Ja będę cierpieć i ty też! Jeśli mnie kochasz zostań! Nie odchodź! Proszę... -Z jego przepięknych czekoladowych oczu popłynęła łza.
-Muszę....-zaczęłam.
-Jeśli nasza miłość coś dla ciebie znaczy to zostań!-toczyłam wewnętrzną walkę. Rozum kazał mi odejść, a serce krzyczało,  żebym została. Po raz kolejny zdecydowałam się posłuchać serca. 
-Dobrze zostanę-przytuliłam go. Zasnęliśmy w swoich objęciach. Po raz pierwszy od dawna nie śniły mi się koszmary.

                              Następnego dnia rano poszliśmy zbadać teren. Po przejściu około kilometra znaleźliśmy się wśród namiotów. Dziwne. Co robią namioty w lesie? Nagle zatrzymała nas grupa chłopaków. Byli mniej więcej w moim wieku. Otoczyli nas i wpatrywali się we mnie z radością. Nie wiedziałam o co im chodzi. Mocniej ścisnęłam dłoń Federico.
-Ty... To ty... Ludmiła Ferro. Ostatnia z Pomarańczowych. Jedna z tych, którym udało się uciec. Chodźcie z nami.
-A mamy wam zaufać bo?-zapytał Federico.
-Bo jesteśmy tacy jak wy-powiedział i wyrwał drzewo z ziemi. Niebieski. Poszliśmy z nimi. Zatrzymaliśmy się na środku polany. Z namiotów zaczęły wychodzić dzieci. Takie jak my.
-Słuchajcie to Ludmiła! Ona na pewno pomoże nam uwolnić dzieci z obozów!-krzyczał chłopak. 
Nie sądziłam, że tak wielu udało się uciec. Nie sądziłam, że jestem tak znana. Nie sądziłam, że ktokolwiek poza Federico we mnie wierzy. A jednak. To niesamowite!
                                Postanowiliśmy zostać. To miejsce to taki jakby obóz założony przez dzieciaki, którym udało się uciec z obozów rehabilitacyjnych i te, które nigdy tam nie trafiły. Nie wiedziałam nawet, że coś takiego istnieje. To wspaniałe miejsce. Tutaj czuję się jak w domu.. Właśnie.. Dom.. Dawno mnie tam nie było. SSP (Siły Specjalne Psi) zabrały mnie do Thurmond, kiedy miałam 10 lat. Spędziłam tam 6 lat. Najgorszych lat mojego życia. W obozach tak naprawdę nie leczono nas. Po prostu pracowaliśmy w fabrykach, ogrodzie, kuchni. Nie byłoby to takie straszne, gdyby nie żołnierze cały czas trzymający ręce na spustach pistoletów. To wszystko przez idiotów siedzących w rządzie. Kiedy 98% dzieci umarło na dziwną, nieznaną chorobę, pozostałe 2% zyskało zdolności paranormalne. Rząd uznał, że przez to jesteśmy niebezpieczni i pozamykał nas w obozach, aby odgrodzić nas od reszty świata. Jestem pewna, że gdybym nie uciekła, spędziłabym tam resztę życia. W tym czasie inne państwa odgrodziły się od USA murem, w obawie, że epidemia OMNI(Ostrej Młodzieńczej Neurodegeneracji Idiopatycznej) przejdzie do nich. Wstrzymano wszelki import i export towarów. Dlatego mamy teraz wielki kryzys. Ludzi zwolniono z pracy, odebrano im domy, brakuję im jedzenia... Jak tak dalej pójdzie to USA zniknie. A my musimy temu zapobiec. Skoro dorośli nie chcą walczyć, to do walki staniemy MY dzieci. Wywołamy wojnę. A ja chcąc nie chcąc stałam się jej twarzą. Jestem dla nich tym, kim Katniss była dla rebeliantów chcących obalić Snowa. Wieczorem ja i Fede siedzieliśmy przy ognisku. 
-Federico, a jeśli ich zawiodę?
-Nie zawiedziesz. Wiem o tym.
-Co teraz będzie?
-Teraz? Uwolnimy dzieci z obozów, obalimy rząd i podbijemy świat!
-Razem?
-Razem. Niepokonani. Nadal boisz się, że mnie skrzywdzisz?
-Troszeczkę. Ale wierze w to, że mogę nad tym zapanować, wierzę w siebie.
-Nareszcie. Teraz będę mógł cię przytulać do woli-uśmiechnął się łobuzersko.
-Osz ty!-udawałam obrażoną.
-Ej.. Skarbie nie fochaj się na mnie-zrobił smutną minkę.
-No dobrze. A teraz skup się! Pora uratować świat(dzieci)!
-Nie mogę się doczekać-odpowiedział. Wiedziałam, że czeka mnie masa pracy. Wiedziałam, że to szaleństwo i że być może zginę, ale byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. 

piątek, 13 marca 2015

OS Niny Pasquarelli - 3 miejsce


Serce obawia się cierpień [...]
Powiedz mu, że strach przed cierpieniem
jest straszniejszy niż samo cierpienie.

Szczęście nie jest wcale mglistym marzeniem. 




   Swoją bladą dłonią chwyciła czerwoną zapalniczkę leżącą na stole, i zapaliła nią ulubioną świeczkę o zapachu pomarańczy. To właśnie był jej ulubiony zapach na zimę. Zapaloną już świeczkę włożyła do szklanego pojemniczka, kładąc go na średnim dębowym stoliku. Zdjęła swoje ciepłe różowe kapcie w króliczki, położyła się na łóżku przykrywając kołdrą i gasząc lampkę stojącą na jej szafce nocnej. Jeszcze tylko zabrała swojego białego smartphone i słuchawki. Podłączyła je i włożyła do uszu. Odblokowała telefon, który był zablokowany wzorem... zawsze myślała o nim, dlaczego? Bo szyfr to literka "F", literka jego imienia, tego magicznego imienia. Załączyła muzykę i pozwoliła za nużyć się w otchłani rozpaczy. Tylko w nocy, kiedy była sama była sobą. Nie musiała ukrywać swoich uczuć. Nie musiała kłamać, jaka jest naprawdę. Każdej  nocy, myślała i wspominała. Co by było gdyby była dobra? Czy by się w niej zakochał? Czy by ją polubił? Co by było? Ale nie jest...
Bardziej od samotności, bolało ją nie odwzajemnione uczucie. Kolejny raz dzisiaj przypomniała sobie jego. Jego piękne czekoladowe oczy, w których mogłabym zatonąć, idealnie ustawioną na żelu grzywkę, bez której by nie przyszedł do Studio. I zniewalający uśmiech. Wieleby dała, żeby choć raz zatonąć w jego oczach, po czuć smak jego ust i choć raz się do niego przytulić. Że jest dla kogoś ważna... Jej twarz nie tryskała radością, nie było na niej tego pięknego uśmiechu który zawsze nakładała na siebie wychodząc rano z domu, z jej oczu nie był blask który widzieli wszyscy, widać było tylko smutek, na dodatek oczy były także opuchnięte od ciągłego płaczu. Nic nie było tak jak dawniej zanim się zakochała. Miłość boli, a zwłaszcza ta nieodwzajemniona. Wierzchem dłoni starła łzy spływające po jej bladych policzkach. Zgarnęła z siebie kołdrę i założyła różowe kapcie. Załączyła swoją lampkę nocną, usiadła do biurka. Z szuflady biurka wyjęła białą kartkę, kopertę i długopis. Oparła drżącą rękę o kawałek kartki, po woli papier sam wypełniał się słowami płynącymi prosto z jej małego kruchego serduszka.

                                                       Drogi Federico!

Zapewne dziwi cię to, że ja Ludmiła Ferro piszę do Ciebie. Na wstępnie oznajmiam, ja nic od Ciebie nie chce. Proszę, zanim spalisz ten list, przeczytaj. Wiem, że mnie nienawidzisz i słusznie. Jestem podłą jędzą i suką, ale spokojnie za niedługo mnie tu nie będzie. Będziecie, wieść spokojne życie, z dala od kłótni, wyzwisk i oskarżeń z mojej winy. I teraz tu nasuwa się pytanie: Dlaczego za niedługo mnie tu nie będzie? Wiem, że cię to nie interesuje, nikogo to nie interesuje. Moja matka to ma gdzieś. Jak by to tu ująć... popełniam samobójstwo, to powinno ci wystarczyć. Ale dlaczego? I czemu do Ciebie piszę? Najgorsze pytania. To nie jest zbytnio ważne, mimo to odpowiem. Bo co mi tam, i tak już wystarczająco się upokorzyłam, nie mam nikogo. Moje, życie nigdy nie było kolorowe. Ten rok 2014 był dla mnie najgorszym rokiem w życiu i najbardziej męczącym. Bo uświadomiłam sobie coś, to, że cię kocham, a ty mnie nie. Bo nie da się kochać takiej jędzy jak ja. Ech... to jest list pożegnalny Fede... Popełniam samobójstwo, ale nie musisz o tym wiedzieć. Nie potrafię żyć z myślą, że moja miłość jest nie odwzajemniona, bo przesz jest prawda? Więc:

                                                                                                                                 Żegnaj Federico.
                                                                                                                                        Twoja Ludmiła.


Zgięła list w połowę i włożyła do beżowej koperty. Jeszcze tylko podpisała wiadomość "Dla Federico ♥ ". Wstała z krzesła, zgasiła lampę pozostawiając zapaloną świeczkę. Chwyciła kopertę wychodząc z pokoju. Udała się do łazienki, delikatnie odchyliła drzwi, aby nie obudzić domowników i wślizgnęła się do środka. Zamknęła się na klucz. - Nikt tu nie może wejść - pomyślała. Nalała do wany gorącej wody. Odłożyła wiadomość na szafkę. Weszła do wanny w ubraniu, nie miała ochoty się rozbierać, bo po co? Z szuflady wyjęła paczkę żyletek. Położyła się wygodnie, wyjmując z opakowania ostre narzędzie. Obróciła nim parę razy, aby dobrze się przyjrzeć. Przyłożyła ją do skóry, pociągła długą linię od nadgarstka aż po łokieć, na drugiej ręce zrobiła to samo. Jeszcze dodatkowo kilka kresek w przeciwnym kierunku co dwie poprzednie. Zrobiło jej się gorąco, obraz zaczął się rozmazywać, a sama zaczęła odpływać. Powoli traciła kontakt z rzeczywistością.
 - Żegnajcie - szepnęła ostatni raz zamykając swoje piękne bursztynowe oczy.

poniedziałek, 9 marca 2015

OS Ślicznotki - 4 miejsce






To już dziś. Dzisiaj wracam do miasta z którego wyjechałam kilka lat temu. Wszystko przez Federico, mojego Federico-poprawka, kiedyś nim był. Teraz pewnie spędza czas w sypialni ze swoją idealną żoną Vanessą. I pomyśleć, że byłam taka głupia i się z nim zadawałam. Jest tylko jeden plus-Espenza. Moja pięcioletnia córeczka. Tego dnia, kiedy szłam mu o tym powiedzieć moje serce pękło na milion kawałeczków. Widok ukochanej osoby i zupełnie obcej laski całujących się nie był przyjemny. Wybiegłam z tam tond jak najszybciej i wyleciałam do Shicago. Teraz mieszkam sama, jak i samotnie wychowuje córkę. Jest moim całym życiem. Spytacie się pewnie dlaczego wylatuje do miasta w, którym mieszka mój były? Otóż odpowiedź jest prosta-Przylatuje na ślub Violetty, mojej najlepszej przyjaciółki. Jestem tego świadoma, że będzie tam też Federico, w końcu to jej brat. Po prostu będę go unikać i nie pozwolę na spotkanie w cztery oczy. Espenza będzie w moim domu z opiekunką. Fede nie może się o niej dowiedzieć. Zabrałby mi ją z pewnością. Jest jeszcze jeden powód podróży-rozprawa. Wtedy to okaże się do kogo należeć będzie Espi. Bardzo mi na niej zależy. Nie mam oprócz niej nikogo. Jeśli mi ją odbiorą zabije się. Skocze z mostu, albo coś. Błagam wszystko tylko nie Espenza. Martwię się o nią bardziej niż o spotkanie ze swoim byłym.  Moje przemyślenia przerwał głos Stewardesy-Lądujemy. Odetchnęłam z ulgą. Nie lubiłam latać. Przywoływało to we mnie wspomnienia o katastrofie lotniczej w której zginęli moi rodzice. Po lądowaniu wszyscy zaczęli bić brawa, a ja czym prędzej z tam tond wyszłam. Poszłam do postoju taksówek i złapałam jedną.
-Gdzie?-zapytał jak  zwykle znudzony kierowca. Czy nie mogą obsługi kontrolować czasami?
-Ferranis 21-burknełam i rozsiadłam się w fotelu. Zwykła taksówka, trochę stara. Po chwili byliśmy już w moim starym domu. Podałam kierowcy wyznaczoną kwotę i razem w torbą na kółkach wyszłam z pojazdu. Wpisałam kod. Nie zmieniony-Uśmiechnęłam się lekko i popchnęłam furtkę. Nic się nie zmieniło
-Lusia?-wszędzie poznam ten głos. Odwróciłam się i spotkałam się z mocnym uściskiem Pani Bernadetty. Moja sąsiadka i ja bardzo się lubiłyśmy. Ona się opiekowała moimi kwiatami kiedy wyjeżdżałam i piekła przepyszne ciasta, a ja zaś dotrzymywałam jej towarzystwa. Sympatyczna starsza pani.
-Kiedy przyjechałaś? Ja tak tęskniłam-z oka poleciała jej łza. Czasem traktowałam ją jak moją matkę. Tylko, że mojej na pewno mi nie zastąpi. Uśmiechnęłam się do niej lekko, a ona już wiedziała o co chodzi
-Szarlotka czeka w domu. Nie wiedziałam, że przyjedziesz, ale zawsze jestem w gotowości-zaśmiałyśmy się lekko po czym postawiłam walizkę przed domem i poszłyśmy wraz z kobietą do jej  ogródka. Było tam dokładnie tak samo jak za dawnych lat. Usiadłam na wiklinowym krześle i zaczęłam zajadać się szarlotką z lodami waniliowymi. Z domu wybiegła zawołana przez Panią Bernadettę Espia. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyje. Przytuliłam ją do siebie
-Stewardesa opiekująca przywiozła ją wcześniej, tak jak prosiłaś-oznajmiła sąsiadka, a ja wróciłam do ciasta. Co drugi kawałek podawałam też Espenzie, która siedziała mi na kolanach. Starsza pani zaśmiała się. Wyglądać to to musiało komicznie. Było już późno więc pożegnałyśmy się ze starszą Panią i wróciłyśmy do domu.
-Espi idź już się położyć-poleciłam dziewczynce i zgasiłam światło w jej pokoju. Posłałam jej całusa i zamknęłam drzwi. Ruszyłam do swojej sypialni. Tam zciągnęłam ubranie i przebrałam się w cieplutką piżamkę, papucie i szlafroczek. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz-Violetta. Odebrałam
-Hej Vils! Co tam?-zapytałam. W końcu jutro najważniejszy dzień w życiu mojej przyjaciółki.
-Cudownie! Nie mogę się już doczekać, Leon jest taki uroczy-odpowiedziała i zaczęła mruczeć.
-Przynajmniej ty jesteś szczęśliwa…..-szepnęłam i zerknęłam na moje wspólne zdjęcie z Federico stojące na półce.
-Lusia, ty powinnaś wybaczyć Fede i być z nim. Nie rozumiem po co wy w ogóle robicie tą szopkę z rozprawą i walką o dziecko. On cię kocha!-moja przyjaciółka jak zwykle swoje. Owszem kocham Fede, ale to nie jest takie proste na jakie się wydaje.
-Vilka, to nie jest takie proste! Zmieńmy temat, zaprosiłaś na ślub Vanesse?-na sam dźwięk tego imienia skrzywiłam się lekko.
-Nie! Nie będzie mi tu jakaś żmija podrywała najprzystojniejszego chłopaka na świecie, zaraz po Leonie oczywiście!-zaśmiałam się. Ona zawsze wiedziała czego mi trzeba.
-ok, ok. Vilu muszę kończyć. Do jutra!-pożegnałam się
-Do jutra Lu-odpowiedziała i się rozłączyła. Odłożyłam komórkę i usiadłam przy toaletce. Rozczesałam włosy, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka. Natychmiastowo odpłynęłam do krainy morfeusza.

Obudził mnie głośny dźwięk budzika. Delikatnie się przeciągnęłam i podniosłam głowę, a następnie tłów. Kiedy oprzytomniałam i odzyskałam powagę sytuacji podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej kremową sukienkę z diamencikami i położyłam ją na łóżku tuż obok cielistych szpilek i beżowej kopertówki. Związałam włosy wysokiego kucyka. Obmyłam twarz płynem miceralnym i nałożyłam podkład. Postawiłam na pastelowe i stonowane kolory pasujące do sukienki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam sukienkę, buty, a do ręki wzięłam torebkę. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół i zawołałam Espi. Po kliku minutach przybiegła jeszcze  w futrzanej piżamce. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W nich stała opiekunka
-Wszystko ma pani napisane na kartce w kuchni na lodówce. Espenza nie jest problematycznym dzieckiem i mam nadzieje, że będzie grzeczna. Do widzenia!-powiedziałam do niej na co ona tylko skinęła głową, a ja zniknęłam za drzwiami. Pojechałam swoim białym Ferrari do domu Vils. Po pięciu minutach byłam na miejscu. Wyszłam i z grzeczności zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Francesca cała w skowronkach ubrana w turkusową zwiewną sukienkę do kolan. Zaprosiła gestem ręki do środka gdzie na fotelu siedziała już Violetta, ubrana w bieliznę i z ułożonymi włosami. Była nie umalowana. Cóż, my mamy taką tradycję, że zawsze na ślubie moich przyjaciółek ja maluje Pannę Młodą, bo po pierwsze jestem w tym najlepsza, a po drugie jestem w tym najlepsza.
-Hej Lu! Czekałyśmy na ciebie. Ślicznie wyglądasz-spojrzałam na moją kreację. Faktycznie taki efekt chciałam uzyskać. Umalowałam Vilu według jej instrukcji i razem z Fran pomogłyśmy jej z suknią. Wtedy byłyśmy już gotowe.
-Wsiadłyśmy do białej limuzyny i pojechałyśmy do miejsca ślubu, czyli czegoś w rodzaju kościoła jak to Violetta określiła. Wysiadłyśmy przed pięknym budynkiem i weszłyśmy do części dla Panny Młodej, bo przecież Leon nie mógł zobaczyć Violki.
-Ale się denerwuje! A co jeśli on powie nie?-moja przyjaciółka zaczęła histeryzować. Mrugnęłam porozumiewawczo do Francesci, a sama poszłam zobaczyć co tam u Pana Młodego. Weszłam do ciemniejszego budynku i zastałam tam Leona chodzącego w kółko trzymając się za głowę. Spojrzałam na Federico pytająco, a on tylko machnął ręką.
-Ludmiła? Jest sprawa. Musicie być razem z Fede świadkami-wypalił po czym zasłonił się tak jakby się nas bał. Spojrzałam na Włocha. On przytaknął
-Ok-rzuciłam i wyszłam z pomieszczenia. Ten dom weselny jest cudowny.

Ceremonia minęła sprawnie. Violka jak i Leon powiedzieli sobie tak i zostali złączeni już na wieki. Potem pojechaliśmy do miejsca w którym miało się odbyć wesele. Był to cudowny pałac z mnóstwem posągów i ślicznych komnat. Wyszłam z białej limuzyny i razem z Francescą weszłyśmy do Sali balowej.  Poleciała wolna piosenka. Fran od razu do tańca porwał Diego, a ja stanęłam w koncie i patrzyłam na inne zakochane pary. Federico tańczył z Violettą, Naty i Leon także. Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz-Pani Bernadetta. Odebrałam
-Kochanie, Lusiu. Oonnaaa, onnaa-łkała moja sąsiadka. Uspokajałam ją do skutku.
Espi została porwana- powiedziała na jednym wdechu. Moje serce zwolniło. Przytrzymałam się ściany. 
-Czekam na komendzie na ulicy Gorrea 23-powiedziała i rozłączyła się. Podbiegłam do tańczącej Fedeletty
-Fede, porwali Espenze-pociągnęłam go za rękę jednocześnie zostawiając zdezorientowaną Vilu na środku sali. Pojechaliśmy na policje. Tam czekała na nas już moja sąsiadka i policjant. Podbiegłam
Z Federico do nich, a Pan Rawlisson-bo tak wyczytałam z plakietki poprosił nas do gabinetu. Usiadłam na krześle obok mojego byłego.
-Espenza Pasquarelli, Państwa córka została porwana. Prawdopodobnie przez opiekunkę-wytrzeszczyłam na niego oczy. Przecież domu i mojej córki pilnowała Lara-moja wieloletnia przyjaciółka.
-To niemożliwe-wypaliłam nagle i wybuchłam płaczem.
-A jednak. Będziemy szukać do skutku, a teraz proponuje żeby Pani zamieszkała z Panem Pasquarelli ponieważ porywacz może zaatakować również Panią, Pani Ferro-przytaknęłam po czym razem z Federem wsiadłam do jego samochodu i odjechałam. Po pięciu minutach byliśmy już na miejscu. Mój były pokazał mi pokój. Wszystko było takie same, w szafie te same ciuchy. Postanowiłam pójść się napić. Zeszłam na dół. W kuchni zastałam Federico. Nalewał wody do szklanki
-Niedługo rozprawa-rzucił w moją strone
-Mam dobrego adwokata-powiedziałam pewna siebie
-Espenza jest moja!-podniósł na mnie głos. To bolało najbardziej.
-Nie zabierzesz mi Espi!-krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia. Skuliłam się na kanapie i cicho łkałam. Poczułam czyjeś ręce, które powoli przyciągały mnie do siebie. Nasze ciała się zetknęły
-Przepraszam, nie powinienem. Jestem idiotą-uśmiechnęłam się na te słowa. Oderwałam się od niego i włączyłam telewizor. Pokazali naszą córkę. Popłakałam się. Wróciłam do swojej sypialni i poszłam spać.

Obudził mnie Fede skaczący po moim łóżku. Podniosłam się i spojrzałam na niego
-Odnaleźli Espi. Szybko Lu jedziemy-po chwili byliśmy już na komendzie. Ledwo co weszliśmy, a podbiegła do nas nasza córeczka. Federico podniósł ją, a ja złączyłam nasze usta w pełnym miłości pocałunku.

Wyniki Konkursu na One Shota!

Tak jak mówiłam dzisiaj pojawią się wyniki. Wybór był bardzo trudny, lecz naszczęście już podjęłam decyzję. Wszystkim bardzo dziękuje za wspaniałe prace. 

1 miejsce Anastasia G - za pomysł i bardzo ciekawą historię.

2 miejsce Misia Ferro - podobał mi się bardzo ciekawy zwrot zdarzeń.

3 miejsce Nina Pasquarelli - bardzo bogate słownictwo.

4 miejsce Ślicznotka <3 - bardzo obszerna praca - widać, że się napracowałaś - należy Ci się wyróżnienie.

Jeszcze raz wam mówię nagrody. Chcę, żeby każdy wiedział jakie są, bo może nie wchodził na tamtego bloga.


Takie są nagrody

Za zajęcie pierwszego miejsca:
Reklama któregoś z waszych blogów przez dwa tygodnie
Dedykacja pod czterema rozdziałami
Dodam się do obserwatorów jeśli tego nie zrobiłam
Zdradzenie moich pomysłów na dalszy ciąg opowiadania
Napisanie OS'a o jakiej parze sobie zażyczy osoba, która wygra
Opublikowanie OS'a

Za zajęcie drugiego miejsca:
Reklama któregoś z waszych blogów przez jeden tydzień
Dedykacja pod trzema rozdziałami
Dodam się do obserwatorów jeśli tego nie zrobiłam
Zdradzenie informacji na temat następnego rozdziału
Opublikowanie OS'a

Za zajęcie trzeciego miejsca:
Reklama któregoś z waszych blogów przez pięć dni
Dedykacja pod dwoma rozdziałami
Dodam się do obserwatorów jeśli tego nie zrobiłam
Opublikowanie OS'a

Za zajęcie czwartego miejsca:
Reklama któregoś z waszych blogów przez pięć dni
Dedykacja pod jednym rozdziałem
Dodam się do obserwatorów jeśli tego nie zrobiłam


Proszę, żeby dziewczyny skontaktowały się ze mną w sprawie nagród
 Gmail: gpalmowska8@gmail.com 
GG: 52746529
Dzisiaj dodam OS Ślicznotki (Iguni).




czwartek, 5 marca 2015

INFORMACJA DOTYCZĄCA KONKURSU NA ONE SHOTA, KTÓREGO PRZENIOSŁAM! Ważne, przeczytaj!


Na blogu leonetta-that-is-what-we-love.blogspot.com jak wiecie jest konkurs na One Shota. Postanowiłam go przenieść na tego bloga, dlatego że na tamtym blogu nie pisze już rozdziałów. Powiem wam na temat następnego capitulo. Napiszę go w weekend, bo jestem zajęta i nie mam zbyt czasu. Napisałam ten post, ponieważ chciałam was poinformować. Osoby, które jeszcze się nie zgosiły na konkurs mogą to zrobić, ale muszą wejść na bloga leonetta-that-is-what-we-love.blogspot.com i spojrzeć na posta. Są tam wszystkie informacje, jakie są nagrody, mój gmail itd.
Pozdrawiam,
Gabi <3